Słonko świeci, koniec kwietnia, kłaki końskie w powietrzu się unoszą. Postanowiłam ruszyć wielkiego siwego muła. Krówcia pasła się na pastwisku w stadzie klaczy. Bez problemu do mnie podeszła, pogłaskałam giganta, zapięłam i wyszłyśmy w stronę stajni. Zostawiłam ją na stanowisku do czyszczenia, sama poszłam po sprzęt i resztę rzeczy. Zawsze jestem pod wielkim wrażeniem, że mimo jasnej sierści jest czysta. Nie ważne kiedy ją wezmę lub widzę jest czyściutka i lśniąca.
Ostatnio miała miesiąc roztrenowania a drugi budowała masę mięśniową na lonży i chodziła w tereny kondycyjne. Spodziewałam się wielkiego bum, bo koń dawno nie pracował na ujeżdżalni i nie wiedziałam, czy będzie chętna do pracy czy tylko w głowie jej wyjazdy do lasu.
Po przygotowaniu jej do pracy poszłyśmy na plac, szła grzecznie rozglądając się po okolicy. Przy wsiadaniu stała jak posąg, pochwaliłam ją i zaczęłam stępować. Po ok.8 minutach podciągnęłam popręg (o matko, dawno tak się nie schylałam z konia) i wróciłam do rozgrzewki. Na początek powyginałam ją w stępie, przypilnowałam łopatki na wolcie i prawidłowe rozłożenie ciężaru na kole, a potem chwila żucia z ręki na ścianie. W rozkłusowaniu nie wymagałam od niej nie wiadomo czemu, w końcu tylko miałam ją rozruszać i nawet nie ubrałam munsztuku. Pilnowałam równego rytmu w kłusie roboczym i starałam ją jeździć troszkę pod górę. Po rozgrzewce przeszłyśmy do pracy zasadniczej na kole i ósemce, ponownie trzymałyśmy równe obciążenie i pionowej pozycji na kole, unikając przechyłu do środka.
Na ósemce powyginałam ją w dużej mierze do zewnątrz pilnując oparcia na wewnętrznej łydce i pracy zadem, po 20 minutowej pracy na kołach dałam odsapnąć babeczce w stępie wykonując żucie z ręki w aktywnym stępie. Pochwaliłam młodą pannę i wróciłyśmy do pracy w kłusie na ścianie, widoczna była poprawa pracy grzbietu i zadu. Klacz zaczęła nieść się delikatniej i miękko. Płynęła pode mną w dodaniach, pracując dobrze łopatką i obszernie wkraczając pod kłodę. Dodałam kilka zmian zwykłych i pochwaliłam. Kontynuując robotę tylko w galopie, pilnowałam równego tempa i rytmu w galopie, skupiając się na narożnikach. Kobyłka fajnie się ''kleiła do ściany'' w każdym rogu. Galopując nie wykonywałam trudniejszych elementów prócz tego co wspomniałam wcześniej, a potem uzupełniłam trening zmianami lotnymi na ósemce. No po prostu miodzio !
Chwilka odpoczynku w stępie i praca uspokajająca w kłusie. Dużo żucia z ręki na kole i powrót do kłusa roboczego na ścianie, zmieniając ustawienie na ścianach na krótkich jeździłam konia wyżej, na długiej schodziłam niżej rozjeżdżając ją do przodu, ale nadal pilnując zaangażowania zadu. Na koniec powróciłam do pracy w stępie, parę minut potupałyśmy w pełnym zebraniu potem schodząc stopniowo do roboczej pozycji, kończąc na luźnej wodzy. Tak zakończyłam trening na placu i pojechałyśmy na krótki 15 minutowy spacer w stronę lasu. Popuściłam po drodze popręg i pochwaliłam babkę. Pozwoliłam też w nagrodę skubnąć trochę trawki i wróciłam do stajni.
Po treningu przeczyściłam z zaklejek mućkę, założyłam ochraniacze z kaloszkami i odprowadziłam na pastwisko bo miała jeszcze ze dwie godzinki do obiadu. Potargałam jeszcze trochę grzywę, wcisnęłam marchewkę i puściłam do stada na trawę. Ogółem trening na duży plus po roztrenowaniu, Regal Gray ma fajne podstawy, tylko pozostał szlif na elementach klasy C wzwyż i poprawą lekkości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz